Chyba każdemu z nas znany jest fakt, że uprawianie sportu – zwłaszcza zawodowego – związane jest z przekraczaniem swoich kolejnych granic. Jedną z nich bez wątpieniaj jest granica bólu w sporcie. W Internecie aż roi się od zdjęć, filmów i innych relacji, prezentujących wymęczone twarze sportowców. Na przykład: oglądamy wyczynowców słaniających się ze zmęczenia, zawodników mdlejących lub tracących przytomność. Innymi słowy doprowadzanie swoich organizmów do ostateczności to (niestety) jedna z cen, jaką ponosi się w walce o bycie najlepszym.
Podczas oglądania ostatnich Zimowych Igrzysk Olimpijskich w Pekinie, w trakcie transmisji z biegów łyżwiarskich padł komentarz, który sprowokował mnie do trochę innego spojrzenia na sport. Dziennikarz użył zwrotu, że „ciała łyżwiarzy dosłownie zalewa kwas mlekowy”. Dlatego zagłębiłam się w temat trochę głębiej i…
Uwaga, tutaj mała dygresja: jako osoba od małego związana ze sportem, w swoim sercu cały czas noszę marzenie: jakby to było wspaniale, gdybym była super-sportowcem, olimpijką, brała udział w Igrzyskach i Mistrzostwach Świata… Absolutne spełnienie snów!
… i – wracając do tematu kwasu mlekowego oraz odczuwanego bólu – poznałam temat trochę szerzej i stało się coś nieoczekiwanego. Po raz pierwszy w życiu, po kilkudziesięciu latach śnienia o sportowym zawodowstwie stwierdziłam, że NIGDY, PRZENIGDY nie chciałabym tego robić. Uświadomienie sobie tego, co tak naprawdę dzieje się z ciałem sportowca oraz jak bardzo przekraczana jest przez niego granica bólu w sporcie, mocno sprowadziło mnie na ziemię.
Kwas mlekowy
Kwas mlekowy i konsekwencje związane z jego pojawieniem się w organizmie znane są zapewne wielu z Was. Dlatego posłużę się nim jako wskaźnikiem do pokazania różnic między rekreacyjnymi (nawet zaawansowanie) zawodnikami a zawodowymi sportowcami.
Według Ronkier (2001) możemy dokonać poniższego podziału:
• wczesny trening rehabilitacyjny – stężenie kwasu mlekowego we krwi na poziomie 1 -2 mmol/l
• wysiłek usprawniający na poziomie indywidualnej tolerancji obciążeń – 2 – 4 mmol/l
• intensywny wysiłek interwałowy – 6 – 12 mmol/l (średnia kwasica)
• wysiłek wytrzymałościowy o dużej intensywności – 4 – 6 mmol/l (lekka kwasica)
• wysiłek wycieńczający krótkotrwały – 12 mmol i więcej (silna kwasica).
Dodatkowo, dla porównania: cytat Patrycji Wyciszkiewicz-Zawadzki – polskiej lekkoatletki specjalizującej się na dystansie 400 metrów (w tym sztafeta 4 x 400 m):
„400 m to jest dystans, w którym musimy przyzwyczaić się do pracy beztlenowej, czyli w pewnym momencie mięśnie są zalewane przez kwas mlekowy (!) i my nie dość, że musimy to wytrzymać i dokończyć odcinek, ale po jakiejś chwili wstać i pójść na kolejny. I myślę, że to jest najcięższe (…). Maszynka, którą mierzymy kwas mlekowy, pokazuje chyba stężenie do 23 mmol/l. Mi się jeszcze nie udało przekroczyć tej górnej granicy. Wiem, że Justyna przekracza, no ja miałam na pograniczu 20-21 mmol, więc też mi niewiele brakowało.”
Ponadto – dla podkreślenia: taki wynik kwasu mlekowego we krwi dla osoby niećwiczącej może być zabójczy.
-
NOWOŚĆ! PLAKAT EMOCJE XL (50 cm x 70 cm)89,00 zł
-
Karty PEWNOŚĆ SIEBIE99,00 zł
-
Karty MOTYWACJA99,00 zł
Uodparnianie organizmu na ból
Szczęście w nieszczęściu jest takie, że tolerancję organizmu na stężenie kwasu mlekowego można wyćwiczyć. U zaawansowanych sportowców, dzięki selektywnie dobranym treningom ciało ma czas i możliwość przyzwyczajać się do co raz mocniejszych obciążeń. Dzięki przemyślanym etapom szkoleniowym zawodnicy nie tylko co raz lepiej znoszą zakwaszenie ciała, ale też następuje ono dużo później niż u np. niesportowców, a więc ich granica bólu w sporcie nieco się przemieszcza.
Wyniki z przykładowego badania (Pryimakov, Pękala, Mazurok, Pryimakova, 2020) pokazują tę różnicę. W skrócie: zadaniem uczestników było wykonanie testu Coopera, czyli ciągłego biegu przez 12 minut. Pomiarom zostały poddane: pokonany dystans per uczestnik oraz jednostkowy poziom kwasu mlekowego po wysiłku. Różnica pomiędzy osobą nietrenującą a zawodnikiem wytrzymałościowym przedstawiała się tak: 18,32 mmol/l u tego pierwszego i 7,92 mmol/l u tego drugiego. Jak łatwo zauważyć, osoba regularnie trenująca osiągnęła ponad 2,5 razy mniejszy poziom stężenia kwasu mlekowego we krwi.
„Ból jest nieunikniony, cierpienie jest wyborem” – Murakami
Jak zawodowi sportowcy to robią, że mimo fizjologicznych barier (a poruszyłam ich tylko ułamek!) potrafią przezwyciężać swoje ograniczenia i przeć do przodu pomimo bólu? Możliwości z pewnością jest wiele (w tym między innymi profesjonalne treningi czy fizjoterapia), ale z pomocą przychodzi także psychologia sportu.
Przykładowe narzędzia to:
• trening autogenny,
• ćwiczenie neuroplastyczności przy użyciu biofeedbacku,
• trening relaksacji (w tym również joga i medytacja)
• praca nad odpowiednim (pozytywnym) nastawieniem
• wizualizacja
• trening wyobrażeniowy
• budowanie motywacji wewnętrznej
• ćwiczenia koncentracji
• zakładanie celów krótko- i długoterminowych
• poznawanie , czym jest ból, co on oznacza
• rozpoznawanie, gdzie jest granica między „dobrym bólem”, a tym „złym”
• nauka zmiany kontekstu czy nauka przekształcania bólu
• technika: rytmiczna aktywność poznawcza
• generalnie: trening mentalny.
Jest to bardzo szeroki obszar do pracy z każdym zawodnikiem, ale skupiając się na indywidualnych preferencjach i możliwościach każdego z osobna, można stworzyć trening szyty na miarę. Dlatego teraz chętnie swoje marzenia o byciu gwiazdą sportu przekieruję w stronę bycia efektywnym psychologiem sportu, a Wam życzę, żebyście swoje treningi kończyli w zdrowiu i z cytatem na ustach:
„Zadaj sobie pytanie: Czy mogę dać z siebie więcej? Odpowiedź brzmi zwykle: Tak.”
– Paul Tergat
Barbara Wilanowska-Misińska
Podwójna absolwentka Uniwersytetu SWPS po kierunku Psychologii Zarządzania i Marketingu oraz Psychologii Sportu Pozytywnego. Wulkan niekończącej się energii i pasji do sportu (choć serce oddała squashowi), pełna głodu poznawania, dociekania i rozumienia zachowań innych. Najlepiej odpoczywa na świeżym powietrzu, w towarzystwie ludzi, zwierząt i dobrego jedzenia.